gra w której jesteś prostytutką
W końcu kto chciałby kolejny raz wracać do rozgrywki, w której zatrzymał się na danym poziomie i np. od tygodnia nie może znaleźć rozwiązania zagadki, którą przed nim postawiono. Można też znaleźć naprawdę wiele przykładów gier online, które z kolei bardzo szybko nudziły graczy ponieważ były za łatwe.
Czy chciałabyś zostać Prostytutką? 2010-08-26 17:04:54 Od ilu lat można zostać prostytutką ? 2021-10-17 15:34:50 Dlaczego jesteś prostytutką ? 2011-03-10 10:56:42
7. Czat w grze. Niektóre gry na Roblox mogą mieć własne systemy czatu specyficzne dla danej gry. Te systemy czatu w grze są oddzielone od ogólnego czatu Roblox i mogą mieć dodatkowe funkcje lub ograniczenia. Rodzice powinni przejrzeć i zrozumieć ustawienia czatu i zasady poszczególnych gier, zanim pozwolą swoim dzieciom w nie grać.
Rządzą kontrola i lęki. Bycie sobą nie wiadomo co oznacza, a samotność równa się śmierć. Pozostaje gra, w której role są z góry przewidziane. Potrwa do czasu, aż jedno z dwojga będzie chciało wyjść nie tyle z relacji, co odtwarzanej przez siebie roli i podejmie trud pracy nad sobą. Zobaczy schemat i siebie w nim.
Istnieją gry, które po prostu nie są takie same, gdy gra się w nie w pojedynkę. Może potrzebujesz znajomego, który osłoni ci plecy. Może potrzebujesz znajomego, by wbić mu nóż w plecy. Tak czy inaczej, uciecha czeka na tych, którzy zbiorą znajomych, by zagrać w te gry.
nonton film a frozen flower drakor id sub indo. Odpowiedz w tym temacie Dodaj nowy temat Poprzednia 1 2 3 4 Dalej Strona 4 z 4 Rekomendowane odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Rafau, Może to co mówisz jest prawdą, ale z twojej wypowiedzi wynika ,że to istny raj. Wystarczy że jesteś piękny i znasz język i po kłopocie... Nie tykają się ciebie choroby weneryczne ( a jeśli tak to medycyna działa cuda), trafiasz na wspaniałych ludzi - no żyć nie umierać... Tylko jak medal ma dwie strony. ADIS nie wyleczysz antybiotykiem, gwałtów nie uleczy kasa, poniżenia też nie. Gra w pornolach? A co jesli potem takie osoby będą chciały założyć rodzinę? I dziecko albo partner zobaczy coś takiego. Tego nie ukryjesz... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość ula z. Zgłoś odpowiedź Bycie prostytutką to nie zawód to stan umysłu. Prostytutką może być równie dobrze magazynierka w sklepie która na polecenie szefostwa dźwiga 4 tonowe palety z towarem, bo boi się utraty pracy. Nie szanuje swojego ciała, swojego zdrowia i jest gotowa na wszelkie poświęcenie dla pieniędzy. Takie magazynierki istniały naprawdę, pracowały w Biedronce, to była bardzo głośna afera parę lat temu. Jedna z nich była nawet w ciąży, którą poroniła przez swoją pracę. Godzenie się na wyzysk w zamian za jakieś pieniądze też jest sprzedawaniem siebie, swojej godności. Pracowanie 20 lat w pracy której się nie cierpi, i która nas nie rozwija, żeby utrzymać rodzinę też jest dla mnie prostytucją, sprzedawaniem siebie, swoich marzeń. Jeśli popatrzycie na to w ten sposób okaże się że mało jest tak naprawdę ludzi którzy się nie sprzedali, którzy nie zanegowali swojej godności. Dlaczego więc z takim uporem maniaka krytykujecie akurat prostytutki ? Zresztą myślę, że nie dla każdej taki zawód musi być traumą. O ile na pewno traumą będzie sypianie z kilkunastoma dziennie, w tym otyłymi, starymi czy niedbającymi o higienę, to znalezienie sobie jednego, bogatego i przystojnego sponsora nie powinno mieć aż takich konsekwencji. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź A jak jest różnica luksusowa a nie luksusowa inne warunki pracy inne otoczenie? bzdura! niema czegoś takiego jak humanitarny alfons...chyba że mąż co wiezie żonę tam gdzie trzeba ale to też istnieje możliwość wyciągnięcia takiej osoby z tej (profesji) to lepiej zrobić to o ile można,niestety często trudno dotrzeć do takiej czasu poznałem wspaniałą kobietę...była taka niedostępna...minął rok,dowiedziałem się czym się zajmuje,strasznie zmieniło się jej zachowanie,niebyła już tą samą kobietą...kolejny rok,przy wizycie na komisariacie spotkałem ją była tak skatowana...że aż zrobiło się mi słabo...kobieta z wyższej półki i co? jaki humanitaryzm? bzdury lecz czy coś się zmieniło,winny odpowiedział za to? nie! a ona dalej wróciła do swej profesji,tak często jest wybór,lecz niestety nasz kraj nie daje wiele możliwości,szczególnie osobom studiującym to smutne lecz jeśli istnieje cień szansy to lepiej wyciągnąć taką osobę i z góry życzę wyrozumiałości,gdy taka osoba nas wyśmieje...pewnymi rzeczami tak się nasiąka że ciężko zmienić oby tylko nie było z tego tragedii lecz jeśli jest cień szansy... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Trick Zgłoś odpowiedź no nie zgodzę się z Tobą i podejrzewam że te magazynierki tez nie były by zachwycone za nazywanie ich prostytutkami... To nie tak. Jest różnica pomiędzy pracuje bo musze bo mnie do tego zmusiły warunki bytowe a robię to bo chce miec szybki i łatwy pieniądz Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź masz trick świętą racje,jest różnica między stanem umysłu a zmianami w nim trwałymi...mam trochę takich koleżanek,tych pracujących w markecie,zdecydowanie moją inne podejście,lecz czy nie mylimy pojęć? jest coś takiego jak wyznacznik kręgosłup moralny,każdy z czasem może zmienić poglądy jak i wyznacznik wartości w życiu. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Trick Zgłoś odpowiedź Owszem Krzysztofie jest coś takiego jak kręgosłup moralny i kazdy mniej więcej jakiś posiada. Głowną równicą jest to co uważamy za moralne. Ale mniejsza z tym. Dla mnie prostytucja to sprzedawanie swojego ciała i swojej godności. Nie mówię tu o wyzysku i konieczności katorżniczej pracy ale o szukaniu pieniędzy najmniejszym kosztem, sprzedawanie czegoś tak intymnego jak seks... dla mnie to jest prostytucja. Bo jak w tym przykładzie, z magazynierkami... One jakby miały tylko szanse zmienily by swoją pracę, a prostytutka czy zmieni swoją pracę, czy pójdzie siedzieć do pracy na 8 godzin za 1000zł? Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość ula z. Zgłoś odpowiedź Nie mówię konkretnie o paniach z hipermarketów mówię o ludziach którzy godzą się na wykonywanie ciężkiej pracy za psie pieniądze, którą to pracą niszczą swoją godność i swoje zdrowie. Przecież Ci ludzie mogli się wykształcić w jakiś przyszłościowych zawodach, pojechać zagranicę a nie dawać się upadlać. Czyż nie tak ? Czyż nie takie są wasze rady dla dziewczyn zajmujących się prostytucją ? Bo taka dziewczyna oczywiście pochodzi z dobrej, zamożnej rodziny, jest po studiach, zna języki, na wszystko ją stać, tylko to taka jej fanaberia, że zostanie prostytutką. ( A nawet jeśli taki wybór nie był koniecznością, to nie jestem pewna czy musi przez niego cierpieć ). I nie wiem doprawdy dlaczego uważacie, że sprzedawanie swojego ciała za duże pieniądze jest mniej moralne niż wieloletnie niszczenie swojego zdrowia za psie pieniądze, po to by jakieś panisko opływało w luksusach. Dziwkę można z siebie zrobić na wiele różnych sposobów. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Zawód prostytutki?Co to za zawód po SPRZEDAJE SWOJE CIAŁO KOMUŚ OBCEMU to nie jest godne wartościowej się szanować,a nie sprzedawać,bo traci swoją drugie prostytutki traktowane są jak dosłownie ,,SZMATY"zrobiłaś swoją pracę?to spierdala...na koniec. Faceci(nie mogę nazwać męźczyne. który traktuje z takich usług,bo prawdziwy mężczyzna ma kobietę) Robią z nimi co chcą, jest niebezpieczny zawód zaczynając od chorób wenerycznych,ubijając się po wywózkach za granicą,kończąc na trzecie w życiu trzeba cięzko na coś zarobić,aby w nim wiele mieć,ona poszła na by mogła większość kobiet tylko prawdziwe kobiety się szanują i by najmiej mogą być pewne w 95%,że mają bezpieczna prace. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Ula ok ile znasz osób które kończąc dany kierunek studiów pracują w wyuczonym zawodzie....baa ile znasz osób usatysfakcjonowanych swoją pracą? z drugiej strony ktoś musi wykonywać nie które niewdzięczne zawody,z drugiej strony jeśli wcześniej pracowałem na dwa etaty,się zajeżdżałem to uważasz że byłem gorszy...od np moich rodziców,szybko zrozumiałem że pieniądze to nie wszystko fakt...lecz o żałuje bo wielu znajomych mam za granicą,wiesz mam żal masz racje sam do siebie,że męczę się w naszym kraju...zamiast wszystkim trzasnąć i wyjechać,lecz pomyśl jak wszyscy będziemy tacy...to np mops z czego pomoże tym mniej zaradnym którym niejednokrotnie życie poplątało nogi? Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość ula z. Zgłoś odpowiedź zagubionawtymswiecie, a czy wspomniane przeze mnie magazynierki się szanowały i miały bezpieczną pracę ? No właśnie. Prostytucja w Europie jest zawodem w Niemczech, Holandii, Austrii, Szwajcarii i Grecji. Tam prostytutki są co miesiąc obowiązkowo badane, mają ochronę oraz odprowadzają podatki. Nawet w Polsce to może być bezpieczna i komfortowa praca jeżeli dziewczyna znajdzie sobie jednego, pewnego sponsora. Być może dla części dziewczyn to łatwy zarobek ale jestem pewna że gdyby miały możliwość zarabiać tyle samo w innym zawodzie żadna by się na to nie zdecydowała. Niestety nie każdy wywodzi się z rodziny która jest mu w stanie zapewnić porządne wykształcenie i nie każdy chce się uczyć patrząc na ojca alkoholika i matkę która całe życie ciągnie pieniądze od państwa. Żeby dążyć do czegoś lepszego najpierw trzeba mieć lepszy przykład. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość ula z. Zgłoś odpowiedź ja tylko sparafrazowałam wasze wcześniejsze wypowiedzi w tym wątku które polecają takim dziewczynom wyjechać za granicę albo iść do szkoły/na studia. Skoro normalnym ludziom nie udaje się zrealizować swoich pomysłów i przyzwoicie zarabiać to dlaczego im by miałoby się udać ? Ja się nie dziwię osobom które nawet nie chcą się starać tylko od razu wybierają sobie ten zawód. Szczególnie jeśli nie mają żadnych pozytywnych wzorców do naśladowania. Zresztą jak dla mnie nie ma różnicy w jaki sposób człowiek robi z siebie dziwkę, ważne że robi. Dziwką może nie być kobieta która lubi seks i ma tylko jednego kochanka który jej płaci a może nią być wspomniana magazynierka która poświęciła swoje dziecko żeby właściciel sklepu mógł oszczędzić na kosztach zatrudnienia dodatkowego pracownika i w rezultacie więcej zarobić. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość bronekk Zgłoś odpowiedź "Ja się nie dziwię osobom które nawet nie chcą się starać tylko od razu wybierają sobie ten zawód. " Czasami jednak ludzie z ambcjami wybieraja taki zawod dlatego, ze on ich kreci. Znam mase takich przykladow - dziewczyn ktore od zawsze chcialy to robic i jak tylko mogly zalozyly konto na roksach itd. i swiadcza wiadome uslugi. Dla innych to nie sposob na zycie a forma sprobowania czegos zupelnie innego, wiekszej adrenaliny w lozku itd. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Poprzednia 1 2 3 4 Dalej Strona 4 z 4 Statystyki użytkowników 39228 Użytkowników 1556 Najwięcej online Najnowszy użytkownik Ubay Rejestracja 3 godziny temu Kto jest online? 0 użytkowników, 0 anonimowych, 441 gości (Zobacz pełną listę) Brak zarejestrowanych użytkowników online Najnowsze Najpopularniejsze Najczęściej czytane Chmura tagów
O Kubie Wandachowiczu zrobiło się głośno z powodu opublikowanego w 2002 roku przez "Gazetę Wyborczą" eseju "Generacja nic". Tekst mówił o pokoleniu 20-latków. Wywołał dyskusje i kontrowersje. Na pewno miał też pewien udział w tym, że głośno zrobiło się o łódzkim zespole Cool Kids Of Death, w którym Kuba gra na basie. W jego muzycznym portfolio znajdziemy też grupy NOT i Tryp (utworzoną kilkanaście miesięcy temu). Łodzianin nie ukrywa, że podoba mu się funkcjonowanie we współczesnym, zdominowanym przez Internet świecie. Niezmiennie ma jak najgorsze zdanie o tak zwanym polskim biznesie muzycznym. Ale ma przy okazji odwagę przyznać się do tego, że "czasami jest prostytutką i się kurwi". Kuba przyznaje, że pojawienie się w jego życiu dziecka wiele zmieniło. Co dokładnie? O tym, a także między innymi o didżejowaniu i polskiej muzyce alternatywnej, możecie przeczytać w poniższej rozmowie z Kubą Wandachowiczem. Zaliczasz się do twórców niepokornych. Nie jesteś oportunistycznym artystą. Czy w obecnych czasach, gdy dominują media, Internet, serwisy społecznościowe, funkcjonuje ci się łatwiej, lepiej, czy też jako artysta przeżywasz większe frustracje? KUBA WANDACHOWICZ: Przede wszystkim dużo łatwiej mi się funkcjonuje jako człowiekowi. Cieszę się, że mam szybki dostęp do muzyki i do informacji. Bez porównania łatwiejszy niż kiedyś. To jest fajne, bo człowiek ma się czym inspirować. Nie ma już tak, że wychodzi jakaś fajna płyta na Zachodzie, a do mnie ona dociera dopiero za pół roku, czy rok. Dzięki Internetowi jestem na bieżąco. Tak naprawdę, to jest tylko narzędzie. Dzięki niemu łatwiej jest mi na przykład zareklamować koncert na Facebooku, zamiast biegać z plakatami po mieście i je rozklejać. Masz też także bezpośredni dostęp do fanów, możliwość kontaktu z nimi. Ale z tego akurat nie korzystam. Dawno z tego wyrosłem. Fora internetowe są dobre dla… Nie wiem… Dawno nie wchodziłem na żadne forum, nie pamiętam nawet, czy w ogóle mi się to zdarzyło. To są jakieś dziwne wykwity. Dla mnie to są wyznania szaleńca. Internet jest pełen śmieci, ale jest też w nim parę rzeczy naprawdę fajnych. Trzeba umieć oddzielić ziarno od plew, mówiąc obrazowo. Jedyną bolączką, jeśli chodzi o działania artystyczne, jest nieuregulowana kwestia pieniędzy dla artystów. Niestety, muszę o tym mówić. Nie udało się wciąż uregulować problemu nielegalnego ściągania z sieci. To jest strasznie złe i należałoby to w końcu rozwiązać. Nie wiem, wymyślić jakiś porządny sklep internetowy, w którym można pewne rzeczy kupować. Nielegalne ściąganie z Internetu powinno być ścigane, po prostu. Czym innym jest darmowe udostępnianie w sieci, gdy zgadza się na to artysta. Z Trypem umieściliśmy pierwszą EP-kę w Internecie do ściągnięcia za darmo. Z Cool Kidsami zrobiliśmy utwór z Hellow Dogiem i też zamieściliśmy w sieci. Po prostu mieliśmy taką ochotę i myśleliśmy, że to będzie dobre posunięcie. Ale czym innym jest, kiedy odbywa się to za wiedzą i zgodą zespołu, a czym innym, gdy ktoś po prostu cię rżnie na kasę. To nie jest fajne. Tryp: "Czołg", zobacz teledysk w Przed laty bardzo krytycznie wypowiadałeś się o polskim show-biznesie, polskich starszych gwiazdach mainstreamu. Jaka jest twoja opinia o dzisiejszym polskim rynku muzycznym i polskim show-biznesie? Zmienił się choć trochę na lepsze? Nie. To jest coś strasznego. Coś okropnie obciachowego. Nie utrzymuję w ogóle kontaktu z tym tak zwanym show-biznesem. Moimi dobrymi kumplami są muzycy z zespołu Muchy, jacyś pojedynczy didżeje. Poza tym mam paru dobrych znajomych, którzy nie są na szczęście reprezentantami show-biznesu, bo ten jest po prostu straszny. Nie ma żadnego powodu, by się czymkolwiek w jego kontekście interesować. Nie ma ludzi, z którymi można by pogadać, i tak dalej. Na szczęście mieszkam w Łodzi, czyli na uboczu show-biznesu. Z kolegami z tak zwanej branży spotykam się czasami na koncertach. I tyle. W swoim słynnym eseju "Generacja nic" napisałeś między innymi, że podstawowym żywiołem artysty jest bycie niezależnym i bycie w kontrze. Czy Kuba Wandachowicz jest obecnie w kontrze do czegoś? Jeśli tak, to do czego? Mam nadzieję, że nie zostanę przez internautów źle zrozumiany, ale kontra, to jest tak naprawdę cecha charakteru. Niektórzy ją mają, niektórzy nie. Jedni muszą coś sprawdzić od podszewki, żeby w to uwierzyć lub to zanegować, innym nie jest to do szczęścia potrzebne. Wydaje mi się, że prawdziwa sztuka polega na kreacji, a żeby coś wykreować, to trzeba najpierw wszystko zanegować. Ponieważ dopiero w takiej sytuacji kreacja jest autentyczna i od podszewki. Bynajmniej nie mówię, że trzeba spalić dwa tysiące lat kultury zachodnioeuropejskiej, chociaż i takie postulaty się pojawiały. I były całkiem ciekawe. Jednak najbliższa mi jest postawa, kiedy można wziąć wszystko w cudzysłów bądź nawias i bardzo krytycznie przyjrzeć się rzeczywistości. Moim zdaniem, tylko coś takiego może zaowocować prawdziwą sztuką. Jesteś też recenzentem płyt, głównie z muzyką alternatywną. Pewnie chociażby z tego powodu baczniej przyglądasz się temu, co dzieje się na polskiej scenie alternatywnej. Sam jesteś do niej zaliczany jako artysta. Jak ją oceniasz? Jakby to powiedzieć… Artyści alternatywni w Polsce są, ale nie jestem pewny, czy istnieje coś takiego, jak scena alternatywna. Są pojedynczy artyści, fajni, wartościowi. Lecz to nie jest żadna scena. Te osoby są często ogólnie znane. Na pewno artystycznym projektem, który się w ostatnich czasach wybił, jest zespół Niwea. Ale scena? Nie wiem, czy można o czymś takim mówić. Młode zespoły mają ciężko, bo coraz mniej ludzi przychodzi na koncerty. Ogólnie, coraz mniej ludzi wychodzi z domu, bo wolą siedzieć w domu przed Internetem. Oprócz takich skupisk kulturalnych, jak Warszawa czy Kraków to naprawdę jest słabo z koncertami, słabo z płaceniem za bilety, i tak dalej. Podejrzewam, że młodych artystów alternatywnych znalazłoby się w Polsce dużo, lecz to za mało, by można mówić o scenie. Masz małą córkę. Pojawienie się w życiu dziecka zawsze zmienia priorytety w życiu i ono ląduje na szczycie listy. Czy musiałeś z powodu dziecka z czegoś zrezygnować albo coś doszło do twoich artystycznych celów, marzeń? Wiem, że to zabrzmi banalnie, ale muszę po prostu odpowiedzialnie zarabiać pieniądze. Jest to w tym momencie dla mnie najważniejsze. Oczywiście mogę sobie robić projekty artystyczne, jakie chcę, bo mam na to czas. Ale przede wszystkim muszę się zająć moim małym dzieckiem. Muszę je ubrać, wychować, jeżeli chcę iść dalej. Coś takiego pojawia się nagle w głowie automatycznie. I chyba przez to ma się też taką niesamowitą siłę do działania. Kazik śpiewał kiedyś, że wszyscy artyści to prostytutki. Jest taka granica, za którą nie dałbyś się za nic w świecie sprostytuować? Zgodziłbyś się na przykład zagrać z zespołem w "Tańcu z gwiazdami"? Tryp: "Czołg", zobacz teledysk w Wiadomo, że bym się nie zgodził. Poza tym, nie jestem taki pewny, czy wszyscy artyści to prostytutki. Wszystko zależy od tego, jaką przyjmiemy definicję artysty. Artystą się czasami jest, czasami się nie jest. Można robić projekty artystyczne, niekomercyjne, na przekór, typu Tryp. Ja gram też na przykład imprezy didżejskie i to nie jest - moim zdaniem - żadna działalność artystyczna, tylko zwykła chałtura. Miksowanie płyt na żywo nie jest czymś, czym chciałbym się zajmować przez całe życie i nie uznaję tego za mój twórczy wkład w kulturę, lecz za zwykłą fuchę. To, a także to, że napiszę na zlecenie teksty dla kogoś, kogo twórczość mam tak naprawdę głęboko w dupie, pozwala mi zarobić pieniądze, by potem realizować projekty wynikające z potrzeby ducha. Czasami oczywiście jestem prostytutką i się kurwię, robiąc rzeczy, których na pewno bym nie robił, gdyby mi za nie dobrze nie płacono. Nie jestem już naiwnym nastolatkiem. Zresztą, zawsze wiedziałem, że życie niestety na tym polega, że trzeba zarabiać pieniądze. Ale cały czas uważam, że mam niezłe alibi w postaci tego, co robię. Jeśli muzycznie i tekstowo tworzę coś dla siebie, dla zespołów, w których gram, to jest to zawsze robione z przekonania, a nie z wyrachowania. Pewnie zauważyłeś ogromną obecnie popularność popkultury, popkulturowych wykonawców. Nie wydaje ci się, że jest tego trochę za dużo? Że przesyt jest bliski? Wydaje mi się, że przesyt już nastąpił. Ale o rozwaleniu się czegokolwiek w ramach popkultury raczej nie ma mowy. Prędzej zniknie coś innego. Według mnie, ludzie chętniej głosują SMS-owo w "Tańcu z gwiazdami" niż w wyborach. Popkultura, mimo tego, że w naszym kraju jest spaczona, skarlała, zaściankowa i na kiepskim poziomie, to jednak jest czymś wspaniałym. Zauważ, że w pewnym momencie do popkultury zaczyna się także zaliczać te ambitne dzieła. Podział na popkulturę i kulturę alternatywną trochę się zatarł. Taka pierwsza płyta Suicide już tak naprawdę należy do popkultury. Najbardziej ambitne filmy też stały się jej częścią. Popkultura tak naprawdę jest jedyną współczesną religią. Są przejawy popkultury fajne, inteligentne i mądre, są też na niskim poziomie. Nie można generalizować, że jeżeli coś jest pop, to jest złe. Wspomniałeś o didżejowaniu. Wiem, że traktujesz to przede wszystkim jako zabawę. Nie myślałeś o tym, aby bardziej zgłębić arkana tej sztuki? Z tego, co wiem, z didżejowania można całkiem nieźle żyć. Imprezy didżejskie są w miesiącu dwie, może trzy. Muzyk ma o tyle łatwiej, że pewne przydatne dla didżeja cechy posiada, jak muzykalność, wyczucie rytmu, umiejętność obsługi instrumentów. Jeśli gra się imprezy parę razy w miesiącu, didżejowanie robi się coraz łatwiejsze. Ale mimo wszystko, to nie jest to, czym chciałbym się zajmować. Nie uważam tego za jakiś akt tworzenia. Dla mnie to jest po prostu niewystarczające. Ja muszę napisać tekst albo muszę czuć, że gram. Jesteś zadowolony z tego, co do tej pory osiągnąłeś jako artysta? Jak się wypowiadasz, to nie wyczuwam w twoim głosie frustracji, niezadowolenia. Raczej nie myślę w ten sposób. Na pewno jest wiele rzeczy, z których jestem dumny, na przykład z występu przed Iggym Popem, z wydania pierwszej płyty. Ale na co dzień o czymś takim się nie myśli, bo w planach są ważniejsze sprawy. Pewnie, że trochę mi się udało, trochę nie udało. Gdybym zrobił jakieś zestawienie, to na pewno zdarzyłoby mi się być bardzo ucieszonym, ale byłyby też chwile, w których byłbym zdołowany. Nie ma sensu tego robić. Zawsze staram się patrzyć do przodu. Może to banał, ale tak to u mnie wygląda. Skoro patrzysz w przód, to jakie masz marzenia artystyczne? Tego jeszcze nie wiem. Cały czas czuję, że jeszcze mi się nie udało. W tym znaczeniu, że do spełnienia jeszcze mi daleko. Nie ma tak, że na przykład muzycznie osiągnąłem tyle, iż mogę czuć się usatysfakcjonowany i zająć się czymś całkiem innym. Cały czas mam ochotę zajmować się muzyką. Za sukces uznam to, jeśli będę mógł to robić przez ileś tam kolejnych lat i będę miał przyjemność bycia z ludźmi, z którymi będzie mi się dobrze współpracowało. I będę miał z tego taki dochód, abym mógł przeżyć ja i moja rodzina. Przede wszystkim chciałbym podróżować, a to akurat w przypadku zawodu muzyka jest czymś naturalnym. Marzy mi się, abym mógł z tymi projektami, w której jestem zaangażowany, pojeździć po świecie i pograć. Nawiązując jeszcze do eseju "Generacja nic", dalej prowadzisz obserwacje tego, co dzieje się w kulturze? Śledzisz, co się dzieje z osobami z twojego kręgu znajomych? Jak radzą sobie w obecnej rzeczywistości? Nigdy nie prowadziłem takich obserwacji. Jeśli człowiek ma w sobie pewien poziom wrażliwości, taka obserwacja przeprowadza się sama. A dziś dopisałbyś coś do tego tekstu? Jak dopiszę, to na pewno opublikuję [śmiech]. Na razie niech ten temat gdzieś tam sobie będzie. Może jeszcze coś kiedyś będę w stanie do niego dopisać. Na razie nie czuję takiej potrzeby. Bardzo ci dziękuję za rozmowę. Tryp: "Czołg", zobacz teledysk w
Oto, co poseł Konfederacji Grzegorz Braun i jego współpracownicy sądzą o trzech milionach Ukraińców, którzy uciekli przed wojną i znaleźli schronienie w Polsce: przywożą AIDS, gruźlicę, nielegalną broń i "modę na prostytucję". A do tego są traktowani w Polsce lepiej, niż Polacy. I jeśli nie zabiją nas chorobami, to przejmą władzę, a wtedy… przypomnijcie sobie Wołyń. Tacy politycy powinni być otoczeni politycznym kordonem sanitarnym, zmarginalizowani i wyśmiani. Ale poseł Braun dobrze wie, że ma do kogo przemawiać. Prawicowy internet – często inspirowany z Rosji, bo z kolei Rosja dobrze wie, że na skrajną prawicę zawsze można liczyć – posła Brauna uwielbia. A PiS – jak zwykle – boi się o swoją prawą flankę i patrzy na sondaże. Ofiary wołają, żeby ich pochować
obejrzyj 01:38 Thor Love and Thunder - The Loop Czy podoba ci się ten film? Ten artykuł zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej 18 roku życia. Czytasz go na własną odpowiedzialność. Prostytutki – jeden z typów przechodniów spotykany w całym uniwersum 3D oraz uniwersum HD. W większości gier (poza GTA Chinatown Wars, gdzie nie można korzystać z usług prostytutek) pozwala graczowi na powiększenie swoich punktów zdrowia (np. w Grand Theft Auto III ze 100 do 125). Charakterystyka[] Prostytutki pojawiają się na ulicach po zmroku. Aby jedna z nich weszła do pojazdu gracza, jego samochód powinien być we względnie dobrym stanie, nie może to być pojazd służb specjalnych, ani też taksówka. Nie można przywołać prostytutki, sama podchodzi do pojazdu gracza gdy ten zaparkuje obok niej. Po krótkich oględzinach, kobieta wsiada do auta (choć nie zawsze; zdarzyć się może, że odejdzie na niewielką odległość, po czym powróci do naszego pojazdu). Z pasażerką należy pojechać w ustronne miejsce, gdzie dochodzi do symulacji aktu płciowego i co za tym idzie, powiększenia zdrowia postaci. Przez cały czas, od wejścia prostytutki do samochodu, aż do jej wyjścia, pobiera ona od gracza pieniądze (po dolarze za sekundę w uniwersum 3D). Z reguły po seksie gracz może zabić „usługodawczynię” i zabrać jej gotówkę. W GTA IV i dodatkach, gracz ma ponadto możliwość wyboru rodzaju usługi: $20 - masturbacja $50 - seks oralny $70 - zwykły seks W GTA V sposób korzystania z usług prostytutek prawie się nie zmienił. Wykorzystywane są prawie takie same animacje, co w GTA IV, jednak teraz opłaty są droższe: $50 - seks oralny $70 - zwykły seks $100 - również zwykły seks. Nie do końca wiadomo jakie są różnice między drugim i trzecim wyborem. Niektórzy twierdzą, że to seks analny inni, że prostytutka używa więcej komentarzy podczas stosunku lub bardziej doładowuje zdrowie bohatera. Wygląd[] W każdej grze „kobiety lekkich obyczajów” wyglądają inaczej, jednak zawsze są ubrane wyzywająco i wyróżniająco się, toteż nie trudno je odróżnić od innych przechodniów. Znane prostytutki i żigolacy[] Anna Benny Betty Feeley Cheryl Jonelle Lola Del Rio Mandy Marnie Allen (dawniej) Mary Misty Mona Cherie Phyllis Pani Philips Tom Rivas Melisa Porche Shanda Murphy Gavin Finkle Frenchie Fox Galeria[] Jedna z prostytutek w GTA Vice CityProstytutki w GTA San AndreasProstytutka w GTA V Ciekawostki[] W GTA III zdarza się, że gdy zatrzymamy pojazd z prostytutką w ustronnym miejscu, ta od razu wyjdzie, a punkty zdrowia podniosą się bez odbycia stosunku z nią. To częsty błąd w przypadku Banshee. Ta sama sytuacja występuje w GTA Vice City. W GTA: San Andreas w Las Venturas kręci się prostytutka podobna do kobiety, której portret znajduje się w Domu Johnsonów. W GTA Vice City poziom zdrowia po zapisaniu stanu gry zawsze powraca do pierwotnego stanu (100 lub 150), nawet kiedy gracz ma 175 punktów zdrowia. W tej samej grze inna prostytutka mimo posiadania stringów, ma wyraźnie widoczne miejsce intymne. Widać to po jej zabiciu. Prawdopodobnie jest to celowy zabieg twórców. We wszystkich grach niektóre obszary mają kamery bezpieczeństwa, a nawet znaki z napisem „TEN OBSZAR JEST MONITOROWANY”. Mimo to obszar jest nadal uważany za „ustronny”. W Grand Theft Auto III można wziąć do samochodu więcej niż jedną prostytutkę. W tej samej grze, prostytutka może rozpocząć seks z Claude'em w miejscu uczęszczanym przez pieszych i blisko ruchliwej jezdni. Dzieje się tak koło billboardów (ale nie za nimi) w Wichita Gardens, niedaleko budki telefonicznej, gdzie misje zleca nam D-Ice. Również w GTA III, jeśli gracz podczas stosunku strzeli z broni palnej metodą Drive-by, nie przestraszy to prostytutki i będzie kontynuowała seks. Choć w GTA Chinatown Wars nie można korzystać z usług prostytutek, w pobocznej misji Cherie odnosi się do tego, gdy wspomina, że Huang jest taki sam jak ludzie, którzy płacą prostytutkom za seks, po czym zabijają je w celu odzyskania pieniędzy. W GTA IV jeżeli gracz rozpocznie stosunek z prostytutką w Packerze, stopy głównego bohatera będą wystawać z przodu pojazdu. W GTA IV: The Lost and Damned, gracz może uprawiać stosunek w więźniarce policyjnej, jednak w zależności od wybranej usługi pojawi się inny błąd. W przypadku pierwszych dwóch usług pozostanie ona na swoim miejscu w pojeździe (trzecie siedzenie po prawej) podczas odtwarzania animacji świadczenia usługi. W trzecim przypadku po uruchomieniu animacji będzie sukcesywnie powoli przybliżać (sunąć w powietrzu) się do miejsca gracza, a po wykonaniu usługi wróci na swoje siedzenie w taki sam sposób. Najprawdopodobniej jest to błąd, ponieważ gracz nie ma możliwości sprowadzenia prostytutki do zwykłego autobusu, a sam więzienny autobus jest pojazdem występującym tylko w dwóch misjach. W GTA Online gracz może odbyć stosunek płciowy z prostytutką nawet, jeśli jego postać jest kobietą. W GTA V uprawianie seksu z prostytutką w samochodzie sportowym jest dłuższe niż w innych typach samochodów. Również w tej grze można zauważyć zjawisko jak NPC udaje się w ustronne miejsce w celu odbycia stosunku. Czasami prostytutki mogą rozpoznać gracza z poprzedniej usługi. To zależy od jej głosu i fryzury (GTA V).
Granie jest (prawie) zawsze formą udawania. Aktor grający rolę mordercy nie jest przecież zabójcą, odgrywający scenę miłosną niekoniecznie zdradza swoją żonę, a mknący z prędkością 200 km/h wirtualnym autem w rzeczywistości wcale z taką prędkością nie jedzie. Czy oznacza to również, że grając, jedynie udajemy czynienie zła moralnego, de facto go nie czyniąc? Albo ogólniej – czy świat gier jest całkowicie poza dobrem i złem moralnym? Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2021 nr 4 (40), s. 13–15. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF. Gra, dotyczy to także gier komputerowych, stanowi magiczny krąg (zob. s. 7 tego numeru), wewnątrz którego rządzą swoiste reguły, a zasady realnego świata ulegają czasowemu zawieszeniu. Nie można zatem pochopnie ferować wyroków na temat zachowania graczy tylko dlatego, że robią rzeczy nierozsądne lub niezrozumiałe z punktu widzenia kogoś znajdującego się całkowicie poza grą. Grająca osoba jest niczym Alicja w krainie czarów – nie powinna się dziwić, jeśli napotkany w trakcie gry zając przemówi do niej ludzkim głosem, zaś domagająca się ścięcia jej głowy królowa okaże się tylko papierową kartą do brydża. Bowiem, jak mówi piosenka, „tu wszystko jest możliwe”. Graj uczciwie i nie psuj gry! Nie znaczy to jednak, że wewnątrz nie obowiązują żadne reguły, których łamanie nie miałoby wymiaru zła moralnego. Zdaniem ludologów można mówić przynajmniej o dwóch „grzechach” graczy. Pierwszy to psucie zabawy, niszczenie magicznego kręgu. Gro-psuj w środku zabawy, twierdząc, że mu się znudziło, albo nie mogąc znieść, że mu źle idzie (lub z innych powodów), przestaje grać, wychodzi ze swojej roli. Może po prostu odejść od komputera lub podejmować na złość destrukcyjne działania (np. strzelać do członków własnej drużyny), odczarowując rzeczywistość gry. Metaforycznie rzecz ujmując, taka osoba jest jak szarpiący za ramię śpiącego, który delektował się swoim snem. Druga przewina to oszukiwanie. Oszustowi tak bardzo zależy na zwycięstwie, że łamie zasadę równości graczy w ich podleganiu regułom i potajemnie korzysta z dodatkowego oprogramowania (kodów), które daje mu (albo jej) niezasłużoną przewagę. W jednym i drugim przypadku gracze, w imię sprawiedliwości, najczęściej reagują gniewem i domagają się wykluczenia winnych z gry. Czy to wszystko? Czy jednak na obowiązku zachowania wierności regułom gry kończy się moralny wymiar działań graczy? Mogłoby się wydawać, że tak. Grający w Counter-Strike’a zostaje przypisany do roli terrorysty, który ma za zadanie zainstalować bombę, musi też przy okazji „zabić” tych, którzy mają mu przeszkodzić w wykonaniu tego zadania. Instalacja bomby i zabijanie to nie tylko opcje działania, które gracz wybiera, ale – skoro się już z własnej woli znalazł w magicznym kręgu CS‑a – jego obowiązki wynikające z reguł gry. Odmowa wykonania zadania byłaby równoznaczna z grzechem psucia gry. Odmawiający prowadzenia wojny w grze strategicznej pacyfista naraża swoich współgraczy-sojuszników na przegraną, zatem (skoro dążenie do wygranej jest częścią gry) zachowuje się wobec nich nie fair. Jeśli jest pacyfistą, to niech nie podejmuje się takich gier. Czy jednak każda gra (o ile jest interesująca) zasługuje na to, aby w nią zagrać? Czy istnieją gry, które są podejrzane (naganne) z moralnego punktu widzenia? Istnieje gra, w której gracz może pójść do domu publicznego, „przespać się” z prostytutką, po czym zabić ją, aby odzyskać swoje wirtualne pieniądze (którymi zapłacił za „usługę”). W innej grze ścigający się autem po ulicach miasta zyskuje dodatkowe punkty (oraz przyśpieszenie) za „rozjechanie” pieszych na przejściu. Istnieje gra, w której jest się Bogiem decydującym o losie swoich wyznawców. Czy podejmowanie się uczestnictwa w takich grach jest moralnie obojętne? Nieszczelny krąg Magiczny krąg gry nie jest szczelny. Fakty gry często bywają konsekwencjami zdarzeń i stanów rzeczy spoza niej. I odwrotnie – to, co dzieje się w grze, ma swoje konsekwencje poza grą. Młody człowiek korzystający z seksualnych usług programu symulującego kobietę buduje sobie w ten sposób pewne wyobrażenie o płci przeciwnej, zredukowanej do poziomu narzędzia służącego zaspokajaniu określonych potrzeb, którego można się pozbyć, gdy już nie będzie potrzebne. Gry także uczą, wyrabiają w nas pewne nawyki myślenia, reagowania. Decyzje, które podejmujemy, zanurzając się w wirtualnym świecie, obrazy, których jesteśmy świadkami, zostawiają w nas swój ślad, przemieniają nas jako moralnych sprawców. Owszem, bardzo często „strzelanie do wroga” w świecie gry jest przeżywane jako symulacja, a „śmierć” w grze oznacza jedynie odpadnięcie z rozgrywki albo utratę jednej rundy. Jak powiedział mi jeden z młodych graczy, „kiedy napadamy na bank, wiemy, że to tylko hucpa, udawanie. Nikt z nas nie odczuwa pokusy obrabowania prawdziwego banku”. Pytanie jednak, czy zawsze odróżniamy rzeczywistość gry i codziennego życia. Czy pewne schematy myślenia i działania nie przenikają czasami z jednej do drugiej? Czy granie w takie, a nie inne gry nie przekłada się na nasze zachowania względem prawdziwych osób? Jak zareagowalibyśmy, gdyby na rynku pojawiła się gra, w której można odgrywać rolę członka NSDAP, który robiąc karierę, znęca się nad „niższymi rasami”, organizuje budowę obozu koncentracyjnego, w którym głodzeni i zabijani będą członkowie tych ras? Czy argument, że to tylko symulacja, wystarczyłby do obrony przed zarzutem niemoralności takiej gry, jak i uczestnictwa w niej? Warto pamiętać, że gry nie powstają znikąd, ale mają swoich twórców. To oni decydują, jakie reguły rządzą grą, jakie zachowania graczy są wymuszane poprzez odpowiednie kary lub nagrody. Tak więc magiczny krąg nie tylko wpływa na zewnętrzny świat, ale i sam jest pod jego wpływem, i to nie jedynie poprzez przychodzących z zewnątrz graczy. Twórcy nie tylko kreują (moralne lub nie) reguły gry, ale także mogą przemycać swoje wartości do świata wewnątrz magicznego kręgu, w tym polityczne przekonania, ideologie, wady i cnoty. Kilka pozytywnych słów o grach Oczywiście nie jest moją intencją twierdzić, że w grach realizują się jedynie negatywne wartości albo że są one wyłącznie metodą przemycania ideologii. Gry to przede wszystkim zabawa, która daje na chwilę zapomnieć o trudach codzienności. Bardzo często także dzięki grom zdobywamy cenne umiejętności fizyczne, intelektualne, ale i społeczne (np. poprzez konieczność kooperacji z innymi graczami). Dobrym przykładem są gry symulujące jazdę samochodem czy gry strategiczne wymagające analitycznego myślenia. Są także gry, które zmuszają do moralnej refleksji, np. September 12th, w której gracz odgrywa rolę antyterrorysty. Obserwując miasto (umiejscowione gdzieś na Bliskim Wschodzie), ma on zidentyfikować i „zlikwidować” za pomocą rakiety-pocisku terrorystę. Niestety bardzo trudno jest unicestwić terrorystę bez spowodowania śmierci zwykłych ludzi. Każda niewinna śmierć powoduje płacz i żałobę innych postaci, z których część (zapewne w wyniku gniewu) przemienia się w terrorystów. Gra zachęca do refleksji nad skutecznością walki z terroryzmem za pomocą przemocy. Zatem, chociaż gry komputerowe stanowią klasyczny przykład aktywności wytwarzających magiczny krąg alternatywnej rzeczywistości, nie są one wolne od moralnego wymiaru (więcej o wartościach moralnych w przestrzeni wirtualnej w artykule W. Lewandowskiego Wartości a świat wirtualny z „Filozofuj!” 2020, nr 4/34, s. 22–24), a gracz, szczególnie jeśli jest miłośnikiem bądź miłośniczką filozofii, powinien gry, jak i swoją rolę gracza, poddawać krytycznej refleksji, w tym refleksji moralnej. Artur Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w filozofii społecznej, etyce i metaetyce. Jego pasje to przyrządzanie smacznych potraw, nauka języków obcych (obecnie węgierskiego i chińskiego), chodzenie po górach i gra w piłkę nożną. Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach Polska. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF. < Powrót do spisu treści numeru. Ilustracja: Paulina Belcarz Najnowszy numer można nabyć od 1 lipca w salonikach prasowych wielu sieci. Szczegóły zob. tutaj. Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.
gra w której jesteś prostytutką